21 października 2014

Border a Terier? Czyli.. wszystko o małej paskudzie


Młoda rośnie. Jest już z nami miesiąc. 11 października skończyła 3 miesiące :) Myślę, że wypadałoby napisać jakieś małe podsumowanie, jaka jest i jaka jest różnica pomiędzy terierem, a borderem :)

Z okazji ukończenia 13 tygodni, o ile pogoda nam dopisze, postaram się skleić jakiś krótki filmik co obecnie robimy. Pokazać Molly nie tylko w formie zdjęć, które i tak bardzo mało odnoszą się do jej zachowania, ale też w formie filmiku, gdzie będzie widać bardziej jak się zachowuje.


ZACZNIJMY OD POCZĄTKU...
Molly była moim najlepszym i najmniej spodziewanym zakupem :D Hodowczyni wysłała mi zdjęcia dwóch suczek, jednej ciemnej no i drugiej, mojej. Zawsze zastanawiam się jak to jest, że gdy możemy wybrać sobie... coś, spoglądając na tą rzecz od razu wiemy, że właśnie to chcemy, żadne inne, tylko to. Tak było też w tym przypadku.. Pirania od pierwszego wejrzenia była moja, w końcu nie bez powodu ma tatuaż 84...R.. Rybak :) Potem były filmiki, które jeszcze bardziej uświadomiły mi, że to szczeniak dla mnie. Rozmowy do 3 w nocy... poznawanie jej z opisu Basi no i (nie)cierpliwe wyczekiwanie dnia kiedy pojedziemy do hodowli... Ale w końcu jest. Nastał ten piękny dzień, było bardzo słonecznie, miałam wrażenie, że tego dnia dosłownie wszystko się do mnie uśmiecha :) od rana chodziłam z bananem na twarzy, pełna radości i sympatii do każdego. Tata wrócił z pracy, ja spakowana już czekałam na niego, zjedliśmy obiad i pojechaliśmy... trasa była straszna :P zgubiliśmy się w sumie 2 razy, po drodze pytaliśmy panów żuli jak dojechać, bo dojechaliśmy na takie zadupie, że ludzi nie było :D ale udało się dojechać, banana miałam cały czas, wsiadłam z auta i nie wierzyłam, że dzieli mnie kilka metrów od mojego szczęścia :)



Mojego szczęścia, z niebieskim oczkiem, spoglądającym tak rozumnie i szczęśliwie, na sam jej widok serce się kruszyło i chciało się je już mieć na rękach, aby ukochać jak najmocniej ♥


W drodze do domu ciągle miałam banana na twarzy i co chwilę powtarzałam tacie "nie wierzę wiozę moje szczęście do domu, moje marzenie" miał mnie już tak dość, że aż chciał mnie wywalić z auta :P W hodowli dowiedziałam się również wielu rzeczy na temat wychowania szczeniaka, na co zwracać uwagę itd. jak to jest żyć z taką wredną, małą świnką. Okazało się, też, że w cale tak kolorowo nie będzie.. no i nie było. W pokoju syf mam do dnia dzisiejszego, nie wysypiam się nadal (no chyba, że w weekendy wyjątkowo i pies chce pospać dłużej :D) śmierdzi w pokoju i codziennie muszę szorować z mopem xd I tak to właściwie się zaczęło... :)


Słyszałam gdzieś, że "imiona po matce, wróżą najlepiej" cóż... pożyjemy zobaczymy :D Tak Molly mama ma na imię Molly :P Nie wiem do końca skąd tak naprawdę postanowiłam, że będzie to Molly... opcji było duuużo.. np. Stu (yhym kiedyś był chłopiec w typie, który niestety nas pożegnał.. (*)) Toro, Boo, itd. ale przy Molly począwszy, tak zostało :) Śmiałam się zawsze, że gdy będą mole latać po domu i ktoś będzie krzyczał "ile jest tych MOLI!" to mała paskuda będzie przybiegać :P nie myliłam się.


SOCJALIZACJA
Do socjalizacji zawsze staram się przyłożyć najbardziej. Pierwsze dni w nowym domu, w sumie pierwszy tydzień to była praktycznie sama socjalka. Nowy dom, nowi ludzie, nowe zapachy, nowy ogród, nowy pies, nowa okolica, nowe łóżko do spania, nowe miski do jedzenia, nowy właściciel, nowe "tak" i "nie" czyli co jej wolno, a czego nie wolno. Pierwszy tydzień zleciał nam bardzo szybko. Po tygodniu, gdy już ogarnęła w miarę życie w nowym domku, wiedziałam, że mogę zrobić już coś więcej. Na początku bała się bardzo nowych ludzi, wolała przebywać ciągle obok mnie i gdy tylko gdzieś odchodziłam leciała za mną. Całe szczęście nie piszczała, pamiętam, że przy pierwszym spotkaniu z kotem (w końcu rówieśnik jej wzrostu :D) kilka razy szczekła na niego, ale bardziej w geście zabawy niż przestraszenia :) Socjalizacja przebiegła ogólnie całkiem nieźle - zostawanie w klatce samemu, branie jedzenie z rąk różnych ludzi, funny jako jej mama, zabawy i skupianie się w różnych miejscach :)


Pierwsze spacery, nie tylko na ogród. Uwięziona na jakimś dziwnym sznurku, nie rozumiejąc czemu nie może biegać luzem tylko musi iść grzecznie w miarę blisko. Niby miała już do czynienia prędzej z smyczą, ćwiczyłyśmy chodzenie na smyczy, ale jednak spacer gdzie jest pełno ciekawych zapachów to co innego iż ogród ;) Panicznie bała się aut, ludzi i psów przechodzących obok (nawet jak miałam ją na rękach) na ptaki latające zawsze ciekawie spoglądała (już marzy by latać :D) ćwiczyłyśmy, chodziłyśmy w miasto, była głaskana i dostawała smaczki od ludzi obcych, robili z nią sobie nawet zdjęcia :P Na początku celowo wychodziłam tylko z Molly, aby jej pokazać świat.  Plątała się strasznie pod nogami, każdy samochód to było zatrzymanie się i kulenie uszu, każdy głos psa było uciekaniem w panice, jedynie mój głos ją uspokajał. Gdy troszkę bardziej podrosła, wychodziliśmy często na dworzec, albo polany przy blokach, bawiłyśmy się, ćwiczyłyśmy podstawowe elementy z życia każdego psa. Stopniowo przedstawiałam ją (znajomym) psom, wymagałam od niej więcej i więcej. Nauczyła się chodzić na smyczy, nie plącząc przy okazji własnych nóg. Razem z kolejnym dniem, coraz mniej bała się ludzi, psów i aut. Mogłam jej pozwalać na bieganie luzem, w miejscach z dużą przestrzenią, bez obawy o ucieknięcie czy nie odwołanie się.

Była no i w sumie jest, bardzo ciekawska świata, każdy zapaszek musi poznać, na każdego przechodnia spojrzeć, wszystko dotknąć.


Od.. w sumie 1,5-2 tygodni mogę bardziej z nią pracować, siadanie, leżenie, zostawanie, czy też zwykła zabawa. Ma coś takiego, że rozróżnia już kiedy jest praca, a kiedy ma "wolne" gdy się bawimy lub pracujemy jest skupiona na full, nie rozpraszają ją auta, ludzie obok, psy, kaczki, piłka, woda, ptaki, dzieci itd. gdy powiem magiczną komendę, zajmuje się sobą, zwiedza i bacznie wszystkiemu się przygląda :) W czasie obecnym spacery stały się przyjemnością, dla nas obu. W miejscach gdzie może, biega luzem, ładnie odwołując się od wszystkiego (nawet kotów :D) pracuje z większym skupieniem i zaangażowaniem. Nie ciągnie na smyczy i wie kiedy się zatrzymać. Mogę iść z nią w miasto i do lasu. Na ludzi nie zwraca zbyt dużej uwagi (przechodząc obok nich) czasem spoglądnie, ale nadal idzie radośnie przodem, do psów chętnie by podchodziła, choć nie do wszystkich może :P do rowerów też udało się przyzwyczaić, motory powoli również stają się czymś normalnym, a samochody... samochody to chciałaby pogonić :P więc mamy nad czym pracować. Nie boi się już też dużych, głośnych tirów, ani pociągów. Jedyny nasz obecny problem, oprócz samochodów, to szczekanie psów. Gdy była mała moje rodzeństwo często sobie żartowało i szczekało jak psy ona oczywiście na początku się bała, ale potem "śmiała" razem z nimi. Nie wiem czy to przez to, ma może złe skojarzenia, ale musimy nad tym również mocno poćwiczyć (już się boję co to będzie na annówka agility cup :P)



Kolejnym naszym problemem to ludzie, z którymi musi się przywitać. W sensie - odprowadza mnie znajoma do domu, wchodzę biorę psa i idę ja odprowadzić przy okazji na spacer z psem :P sytuacja taka, wychodzę z domu (znajoma za furtką) pobiegła przywitać się do Funny, a potem do mojego taty, przywołałam ją, zapięłam smycz i kieruję się w stronę furtki. Nagle widzi człowieka, który stoi jej na drodze do wyjścia na spacer :P (jeszcze nie otworzyłam furtki) no i standard... kochany szczeniaczek zaczyna drzeć mordkę i to w cale nie jest tak, że jej się bała.. ona chyba bardziej była zła :P Potem gdy otworzyłam bramkę i wyszłam z nią, normalnie przeszła obok mojej znajomej, przywitała się nawet ładnie i dała pomiziać, dalsza drogę szła spokojnie obok niej. 

Podobna sytuacja... siedzimy razem nad jeziorem, na ławce. Młoda jak zwykle biega obok i przychodzi co jakiś czas się przywitać i sprawdzić czy nadal jestem :P ( w końcu biega taaak daleko ode mnie :P) w pewnym momencie widzę, że idzie jakiś pan w słuchawkach i czarnej dużej bluzie, myślę sobie fajny socjal... dobra zawołałam Mo, kazałam jej usiąść i czekamy aż gościu przejdzie. Jest już przy nas no i co? drzemy ryja.. nie wycofała się, nie uciekła. Szczekła, spojrzała na mnie, szczekła, wstała, szczekła, (pan przeszedł) powiedziałam "ok" podeszła kawałek, powąchała z daleka i wróciła szczęśliwa jak nigdy dotąd :P Rozmawiałam z innymi i powiedzieli mi, że szczeniaki (jak i często nawet psy dorosłe) czasem po prostu sygnalizują, że ktoś się zbliża. Funny np. zawsze gdy ktoś przechodzi ulica, a jesteśmy akurat na dworze, zawsze sygnalizuje szczekaniem, że ktoś idzie. Poszczeka, spojrzy się na mnie i przyjdzie :P Szczerze to sama nie wiem już co myśleć. Podejrzewam, że jak jeszcze spotkam się z taką sytuacją muszę się bardziej przyjrzeć i postarać ją zrozumieć :) 

Nie no.. ona kocha wszystkich, ale dopiero jak ich pozna :P 



Podsumowując, nie mam za dużo do narzekania. Jestem bardzo dumna z Molly, socjalizację przechodzi jak najbardziej po mojej myśli. Widać, że stara się, gdy czegoś od niej wymagam próbuje każdego zachowania, a to nie prawne po prostu zostawia i próbuje zaimponować mi innym :) Ostatnio była światkiem i towarzyszem sesji zdjęciowej Lotki (na zdjęciu wyżej) która swoją drogą była bardzo fajną okazją do socjalu. Na początku bała się trochę, ale po chwili wszystko było już ok. Suki bawiły się razem aportowały nawet razem piłkę, Molly również pozowała mi do zdjęć, za co bardzo dziękuję Pani Kasi, która dzielnie ustawiała moją pokrakę, która jeszcze nie umiała zostawać :)


Była aż tak ciekawa świata, że zdecydowała się na początku sama wejść również na drzewo :D






jechałyśmy też nowym samochodem, stąd przerażony border :P







WYCHOWANIE
Ten temat raczej bardziej będzie się odnosił kwestii "wychowanie, a nauka" :) Moim zdaniem najważniejsze u młodego psa jest poprawne wychowanie i podstawowe komendy (siad, leżeć, do mnie, zostań) reszta to dodatek. Nigdy nie czułam potrzeby, aby mój pies w wieku szczenięcym umiał x sztuczek, to zostawiam na czas kiedy podrośnie. Teraz ważniejsze jest wychowanie i nauka podstaw jakie będą nam potrzebne w przyszłości. Dlatego właśnie Molly, która ma 3 miesiące na dzień dzisiejszy umie tylko siadać, leżeć, zostawać, "do mnie" i obracać się :) Oglądając filmiki innych psów z czasów gdy miały 3 months, oglądam zazwyczaj:
  • dostawanie do dogi
  • chodzenie przy nodze na kontakcie
  • sztuczki, sztuczki i sztuczki.
Nie będę czepiać się jak kto wychowuje swojego psa, ani kiedy zaczyna z nim sztuczki. Ok psu nic się nie dzieje, ale ja mam swoje zdanie tak jak każdy inny na wychowanie i pracę z psem :) Wiadomo, że z psem trzeba coś robić, ale jaki ma sens ćwiczenie z 10 tygodniowy szczeniakiem chodzenia na kontakcie? nie lepiej zostawić to jak skończy np. 4 miesiące, a teraz zająć się czymś bardziej pożytecznym jak np. świadomość ciała? Znam sytuacje... niektórzy chcieliby nauczyć swojego psa jak najszybciej np. chodzenia przy nodze, czy jakiejś super sztuczki, aby pochwalić się na filmiku, ale nigdy w życiu nie uczyli psa świadomości ciała, wracania na zawołanie, zabawy w rozproszeniach, odwoływania się od.. kotów itd.



Wiedziałam, że samemu wychowanie swojego własnego psa nie będzie łatwe i na pewno popełnię jakiś błąd. Ale to było moje najmniejsze zmartwienie. Molly od początku bardzo się skupiania i była super nastawiana na jakikolwiek kontakt z człowiekiem, bardzo chciała zaimponować czymkolwiek i zrobić cokolwiek. Oduczanie grzebania w śmieciach, wracanie na zawołanie, posłuszeństwo, oduczanie gryzienia nóg/butów, praca w rozproszeniach, chodzenie na smyczy, nie kradnięcie jedzenia itd. z stołu.... łatwo nie było, ale jak ktoś chce to może wszystko :)

                       

AGRESJA
Szczeniaczki każdemu kojarzą się z kochanymi, maleńkimi stworkami, które są grzeczniutkie i nikomu nic nie zrobią. Nawet nie wiedzą jak bardzo się pomylili :P Molly jeżeli sobie czegoś nie życzy, gryzie warczy i piszczy :P Czasem może mieć takie napady złości, że biega jak szalona po domu i gryzie każdego napotkanego człowieka, a jak już komuś uda się ją złapać i uspokoić, ta się wyrywa, powarkuje no i gryzie :P Moje ręce przez pierwsze 3 tygodnie wyglądały masakrycznie :P musiałam nosić długie rękawy w ludzi, żeby unikać zbędnych pytań. Oprócz tego wywaliłam chyba 3 pary skarpetek, nie wspominając, że nogi też miałam całe pogryzione :P Moja rodzinka również narzekała, ale bardzo nie przejmowała się tym, że piesek ich gryzie, jedynie tata i starszy brat bardziej się przejęli "współ" wychowaniem Molly pod tym względem, chyba dotarło do nich to co mówiłam. Mama pozwalała na takie coś, bo traktowała to jako zabawę, a siostra... siostra to dla Mo rówieśnik tego samego wieku, jak równy z równym, więc no.. Pirania właziła jej na głowę, a ta się śmiała i kładła na ziemie :P


Jeśli chodzi o agresje do psów lub ludzi, taką agresje, agresje.. to nie :P ona kocha na prawdę wszystkich. Psów się po prostu boi jeżeli ma mieć z nimi kontakt bezpośredni, ale po chwili jest już wszystko dobrze. U ludzi to samo :)


Kto dotarł do końca... dzięki! W wynagrodzenie jeszcze parę od Zosi :))
Pogoda nam niestety nie sprzyja, a jak już jest ładnie to akurat albo mam dodatkowe zajęcia, albo nie ma statywu XD więc filmik raczej będzie dopiero na 4 months :) A już w niedzielę jedziemy znów do annówki! :D








3 października 2014

Annówka Agility Cup

Flicka

Był sobie pewien weekend, który zapowiadał się bardzo nudno.. do czasu, aż nie zobaczyłam, że jest w owy weekend kolejna seria Annówka Agility Cup (znaczy wiedziałam o tym od dawna i się nakręcałam, ale nie sądziłam że dojadę) , no więc w drogę!




Mój ukochany tablet znalazł nam 2x szybszą trasę więc na miejscu byliśmy za 20 min. o 8:40, a zawody zaczynały się o 9. Miałyśmy jeszcze chwilę czasu, który głównie przesiedziałyśmy w samochodzie, nikt się nie spodziewał, że będzie tak zimno (tym bardziej moja mama, która miała tylko krótki rękawek i cienką kurtkę)
Wyjazdy do annówki na prawdę stają się nałogiem, ale dobrym nałogiem :D Zawsze wszyscy jadą tam bardzo zadowoleni, chyba nawet psy :D Wyjazd z tamtą natomiast nie jest fajny, bo chciałoby się jeszcze zostać. Tym razem było identycznie :P
Wracając do zawodów... organizacja na najwyższym poziomie, wszystko dopięte na ostatni guzik, przemiła atmosfera i możliwość oglądania na prawdę bardzo dobrych przebiegów. Było po prostu wspaniale! Zaczarowany las towarzyszył cały czas, zielona trawka z poranną rosą tylko zachęcała do wejścia na plac, poustawiane hopki, dużo psiaków, szczeniaczki! Oh no żyć nie umierać! <3 To miejsce jest na prawdę jakieś magiczne, emituje taką mocą, że nie można przyjechać tam i zawrócić!

Ja jechałam bez psów, głównie po to aby robić zdjęcia, a więc 1,2,3.. i hejty lecą "czemu nie socjalizujesz Molly!" "żałosne, nie chciało Ci się zabrać Molly i jej nie socjalizujesz!" panie i panowie :) Molly po zawodach miała spacer w psim gronie, nie chciałam jej przemęczać jeszcze zawodami, za dużo jak na pierwszy raz. Tym bardziej socjalizacja nie polega na stresowaniu psa i ciągnięciu go do innych psów na siłę... pies powinien podchodzić do tego pozytywnie i nie bać się, dlatego tą imprezę sobie odpuściłam, ale w zamian poszłam na nieco spokojniejszy spacer z psami. Teraz będziemy już się nieco bardziej socjalizować i za niedługo wpadniemy jeszcze raz do annówki :) niedługo też przejedziemy się pociągiem/autobusem (o ile nas wpuszczą :P)
Krótka fotorelacja :) :
Haker

Tosia



Duszka


Vigo

Hajdi

Zuza blue <3

Flicka ponownie

Lorie

Volta vel Wiewiórka

Fido

Kluska

Vento ♥

Luna

Cody torpedka

Vento

Cody

Cody

Azja

Lotka

Shasta

Pan wiecznie uśmiechnięty :P

Gaszka

Shark

stóóópki ♥

Tajga

Zazu



Dundee

Nolan Tru Story ♥



 Było o co walczyć ;)

Do zobaczenia już niedługo! Jedyne 22 dni :D
Ogłoszenia parafialne: :P
- Molly niedługo kończy 3 miesiące i z tej okazji ukarze się filmik :)
- Funny żyje i kocha i nic się po za tym nie zmieniło, oprócz tego, że ożywiła się w zabawie do psów i ogólnie w zabawie, jest radośniejsza i w końcu ma kompana do codziennych zabaw.
- Niedawno była na spacerze z psami, skosili trawę nad polaną nad jeziorem (dużo ludzi, zwierząt - świetny socjal, auta jeżdżące, dzieci, barek, kajaki, kaczki, winserfing itd.) TAK zachciało mi się ciapać tam dyskami, że masakra :D Mam już idealne miejsce do ćwiczenia frisbee w rozproszeniach i wiem, że za pewnie nie raz tam zawitamy tym bardziej, że to 5 min. od mojego domu :P po za tym, że dysk spokojnie mogę wyrzucić bez obaw o kontuzję psa (dziury) czy skaleczenie (szkło itd.) na przynajmniej 40m to pole jest o wymiarach 40mx30m :D obok jest nieco mniejsze ale bliżej jeziora więc większy socjal, więc tam w przyszłości będziemy mogły ćwiczyć coś mniejszego, typu overki, valuty, flipy itd. :) Jest jeszcze jeden plus obok tego dużego placu jest jeszcze jeden plac nieco bardziej zaniedbany (dawny parking, ale teraz tylko przy większych imprezach tam parkują) ale nie widziałam tam, żadnych śmieci, czy szkła, minus jest jedynie taki, że w niektórych miejscach są rowy, ale można je ominąć :) Najgorsze jest to.. że do ciapania dyskami zostało nam jeszcze troszkę czasu, haha XD ale już można tam coś ćwiczyć aport, wymianę zabawki itd. Z Funny za to mogę tam na dyski poćwiczyć, na spokojnie :)
Wszystkie zdjęcia (nadal dochodzące) - TUTAJ
FILMIK!

Pozdrawiamy!