Molly jest idealnym przykładem, który pokazuje, że z zwykłego, nieprzepadającego za wodą psa, można zrobić super-hiper dog-divingowca! Psa, po którym kompletnie nie widać, że kiedyś nie było mowy o wejściu do wody. Początku były... nudne, szczeniak ani trochę nie był przekonany do paplania się w wodzie, oczywiście jak to szczeniaczek była ciekawa i zanurzała łapki w wodzie czasem nawet jedną pląsała.
Przepis na wodnego psa, który u nas się sprawdził to kilka banalnie prostych sztuczek. Po pierwsze - częste przebywanie nad wodą, nie zmuszanie psa do pływania, do wchodzenia. Ja nie próbowałam w żaden sposób zachęcić Mo do wejścia w wodę, ona gdy miała ochotę sama wchodziła i wydaje mi się, że taka nagroda gdzie sama z własnej woli wejdzie, popapla się trochę, ucieszy a po wyjściu z wody będzie szał ciał to większa nagroda niż zachęcanie smakami, wkładanie psa do wody i wsio, jednak u każdego psa to wygląda inaczej. Wiadomo, że nie każdy ma możliwości codziennego przebywania nad wodą, ale uwierzcie mi, że nawet gdy na ogrodzie zabierzecie jakąś większą miskę i nalejecie do pełna wody, to pies sobie wodę fajnie skojarzy i kto wie może nad jeziorem wejdzie 20 cm dalej niż zazwyczaj? Wystarczy czasem nawet kałuża, mój szczur w czasie szczenięcym miał możliwość wejścia do każdej kałuży, wodnej, błotnej, nieważne, ważne aby się bawił i wodę dobrze kojarzył, wymycie podłogi, psa to nie był problem. Uważam, że jakakolwiek zabawa w czymś co nawet wodą nie jest, ale ją przypomina jest świetnym sposobem, aby potem nad jeziorem było łatwiej. U na sprawdziło się to w 100%.
Następną rzeczą było przebywanie nad wodą z psami, które wodę kochają. Wbiegają w nią, skaczą, chlapią i pływają. Molly z reguły jest psem obserwatorem, zawsze gdy inne psy coś robią (bawią się, trenują, skaczą do wody) ona obserwuje, a następne widać u niej próby powtórzenia tego samego zachowania. Wiele jej zdolności zawdzięczam właśnie temu. Tak więc wypływanie na większe odległości, wchodzenie dalej do wody za patykiem jest skutkiem przebywania z takimi psami.
Wiadomo, że również z wiekiem stawała się odważniejsza i pewniejsza siebie. Przy frizbi ćwiczyliśmy właśnie nad pewnością siebie i ewidentnie widać u niej, że te ćwiczenia przeniosły się również nad wodę. Moje radośniejsze wołanie, wręcz piszczenie, nagradzanie, klaskanie dawało jej pewność, że robi to dobrze i wchodząc do wody wystarczyło jedno głośne "suuuper Molly!" a leciała 1,5 m dalej! Tak z czasem przekonywała się do siedzenia w tej wodzie.
Uważam także, że różne sztuczki obok wody, w wodzie, które pies uwielbia ( w naszym przypadku to - ukłon, obrociki i szczekanie) wykonywać, nawet samo radosne bieganie przy wodzie (klik - coś na osłodzenie dnia) , poprawiają jakby widok na nią. Pies kojarzy sobie " o kurde idziemy do wody, zaraz do niej wlecę, będę się kręcić, szczekać i będzie czad, nawet popływam, a paniunia będzie zadowolona!" - tak było u nas, przy szczeniaku nie trzeba nawet przypatrywać się tej cechy, widać ją gołym okiem.
Mam takie wrażenie, że wiele przekłada się z sportów. Tak jak wspomniałam przy frizbi dało to ogromny rezultat. Kopanie dysku po ziemi (taka brutalna zabawa) przekładało się na kopanie wody w jeziorze i gnanie za nią - łapanie kropelek. Czasem wystarczy zabawka, aby pies pognał do niej, jednak u nas to ten jeden błąd - zero zabawy zabawkami przy wodzie, skutkuje teraz tym, że zabawek do wody rzucać nie mogę, no chyba, że chce się ją stracić :P Być może geny też coś dają, bo tatuś Molki jest kropelkowym stworem.
Czas, cierpliwość i radość, tyle wystarczyło, aby z merlaka powstał wodny potwór :))
no sami zobaczcie jaki geniuszek wyrósł! :
Szczerze mogę powiedzieć, że wiele tych sposobów dało efekt przy innych psach niż Molly. Przykładem na to jest choćby Funny. Z przeszłości ma złe wspomnienia z wodą, prawie się utopiła. Gdy miała jakiś roczek sama pływała, pamiętam jeszcze tą najgorszą wycieczkę, wbiegła speedem do wody chlapiąc wszystkich obok - do mojego taty. Szła, szła w tej wodzie i zaczęła się zanurzać, w pewnym momencie psa już nie było. Co było bardzo dziwne, bo nie pierwszy raz pływałam w tymże jeziorku. Jakimś cudem wypłynęła na górę jakieś 7 m od brzegu, gdzie pływał mój brat, gdyby nie szybka interwencja taty utopiłby się mój brat i Fun. Obecnie, gdy chodzimy nad jezioro często nam towarzyszy, kładzie się gdzieś w cieniu i patrzy. Jest psem, który raczej ignoruje świat wokół i skupia się na nas - rodzince. To częste przybywanie przy wodzie, na ogrodzie gdzie szczeniak bardzo często papla się w misce z wodą skutkuje dalszym i pewniejszym wchodzeniem do wody. Nie wymagam od niej aby zaczęła już pływać, myślę, że sama z czasem się z nią na nowo oswoi, tym bardziej, że już widać ogromne postępy :)
Kolejnym takim przykładem może być np suczka mojej znajomej, która z spaceru na spacer zaskakuje nas swoim chętniejszym wchodzeniem do wody. Ona również z tego co pamiętam nie zawsze uwielbiała kąpać się w wodzie, a teraz wchodzi o wiele dalej, pewniej i służy nam pomocą w wyławianiu patyków :P