8 maja 2015

Majówking frizbówking 2015

W końcu weekend, więcej czasu, można usiąść i napisać posta ufff. padam :P

Majowy, piękny weekend spędziłyśmy w annówce na frizbi pod okiem Pauli i Agnieszki :D aleee o tym za chwilkę przejdźmy jeszcze do kwietnia..

11-12 kwietnia samotnie wybrałam się na seminarium frizbi do guru z majówki aby podszkolić się co nie co w rzucaniu, a przy okazji dowiedziałam się wielu istotnych rzeczy, które na pewno przyjdzie mi potrenować w przyszłości, no, będę wiedziała jak je uczynić :) miałam duży mętlik w głowie czy brak szczeniaka czy jednak nie? były dwa bloki celowo dla szczeniaków/budowa motywacji etc. ale gdy pomyślałam, że musiałaby siedzieć od rana do wieczorka do jej bloku.... nie. muszę przyznać że jestem coraz bardziej zadowolona z mojego tossa i coraz bardziej chcę trenować go z Li.
Jakoś w czasie testów 3-cioklasistów odwiedzili nas Zuza z Dragonem, a w dzień ostatni również Ada z Liczi! Było dużo smażingu, wodingu, skokingu, plażingu, łapingu, czyli w skrócie - wodowanie, frisbee i obi. 


od lewej - Funny, Molly, Dragon, Liczi :)))
Z wodowania foteczek mam wiele jednak na to dam osobny post.

No i nastała ta chwila, ta majówka, ten czas, ten boski czas! Całą majówkę w skrócie mogłabym podsumować - zajebiście! Po już kolejnym seminarium mam masę wiadomości w głowie, masę pomysłów na treningi, wiem co muszę poprawić, co zmienić kompletnie. Suczydło jest prze genialnym pieseczkiem! Pląsała radośnie cały czas, była ładnie ogarnięta, jej łapalność... mnie powala! speed i aport, oh aport! ♥
Za foteczki dziękujemy Juli od szalonego aussika i rudego pudla! do których oczywiście zapraszamy ---> http://mocha-motion.blogspot.com/


W sumie był to czas gdzie sucz po raz pierwszy widziała przez 4 dni pod rząd frisbee, no i znów powód do dumy, ciągle była nim zachwycona, codziennie miała nową energie na frizbi! Ale spooko przecież to border to było oczywiste :P Jedynie pogoda nas pokonała, cóż się oszukiwać lato się zbliża, słoneczko grzeje to i pieski szybciej się męczą.


W pierwszy dzień udało nam się nie spóźnić, przyjechałam w miarę dobrze czasowo, ogarnęłam swojego pieska i siebie no i miałam jeszcze czas do rozgrzewki na odpoczynek. Z znajomą z pokoju tak fajnie mi się gadało, że spóźniłyśmy się na rozgrzewkę, a potem jeszcze na drugą, lub trening z psami (nie pamiętam :P) Ale mówi się trudno. Załapałyśmy się na miejsce 10 z czego byłam bardzo zadowolona, piesków było 13, przed naszym wejściem mogłam jeszcze odpocząć po rozgrzewce i porządnie rozgrzać Sucz. Ogólnie plan był taki, aby na pierwszym wejściu pokazać nasz trening, tak jakbyśmy byli u siebie na ogrodzie i pląsali z dyskami, a na drugim wejściu zrobić tossa, wszystko było nagrywane (oprócz tossa), a po południu miało się odbyć obgadywanie. Szczerze? miałam lekkiego stresa bo nie wiedziałam za bardzo co pokazać, 3 backhandy i 2 overy? koniec? no w sumie tak koniec, ale jak już weszłyśmy na plac to i rolerka zrobiłyśmy i przynoszenie z ziemi, które powiem szczerze w domu wygląda lepiej :P jak to zawsze bywa po powrocie do domu miałam jeszcze milion pomysłów co pokazać, ale ehh

Wyniki były z tego takie - po pierwsze długość sesji była dobra, po pierwszym backhandzie padło podejrzenie, że albo Mo jest za gruba, albo ma jakoś inaczej poukładane kosteczki w ciałku, dziwnie biegła do rzutu po prostu. W trakcie robienia overów padło też pytanie jaki ma wiek, po którym bardzo się wystraszyłam, bo pomyślałam, że albo za wyskoki rzut, albo niebezpieczne dla zdrowia, jednak chodziło tutaj o ten bieg do dysku bo gdyby miała np. 2 lata to byłoby nie fajnie, ale skoro ma 10 miesięcy to nie muszę się obawiać.Po rolerze wszystkie obawy znikły, okazało się, że ona "nie wie", nie ma pewności siebie, doświadczenia, no więc trzeba było to przetrenować. To był na główny cel majówki, pierwszego treningu pod okiem trenera :)


Na pokazie tossie jednak trochę oszukałyśmy. Nie chciałam ryzykować tossa, z dyskiem, z 10-cio miesięcznym pieskiem dlatego zrobiłyśmy go na piłkę. Myślałam, że pojawi się na nowo nasz uciekający-aport, ale geniusz Molly mnie powalił, ponieważ po 3 rzucie piłka lądowała prosto w mojej prawej ręce! Z powodu właśnie obawy o brak aportu chciałam na początku poprowadzić ją pod nogą, w sumie mamy to przećwiczone, ale szczeniak ewidentnie wolał podawać do ręki, ok! niech będzie tak zawsze!


Na większości treningów pracowaliśmy głównie nad zyskaniem pewności siebie u Molly, każdy rzut, niezależnie jaki jest mega fajny i trzeba po niego radośnie, żwawo gnać!
Z Agnieszką przepracowałam overy, wizja na nie wygląda tak jak przedstawiła mi je Aga, pewnie większość z Was wie i widziała jak wyglądają Japońskie super-pro overy? Ano pies wyskakuje w powietrze, zwija się niczym delfinek i pięknie ląduje na 4 łapy. Podkreślam, że pies zwija się gdy jest nad naszą nogą, a nie xxx metrów za nią. Jest to nie dość, że widowiskowe to i przy dobrym rzucie/wykonaniu bezpieczne.  Jednak dopóki przejdziemy do takich overów ja muszę potrenować wyrzucanie dysku szybciej, wyżej i bardziej przed lewą nogą. W domu faktycznie robiłam wyżej niż w annówce, ale obawiałam się, że dostane lanie za wysokość, jednak to właśnie przez nią mój pieseczek albo dysku nie łapał (zawsze były wysokie, a teraz niskie, why? ~Molly) albo źle lądował. Tak więc jest nad czym pracować, a raczej ja mam nad czym pracować, liczę, że jeszcze przed wakacjami (patrząc na naszą obecną przerwę od frisbee) uda mi się wpleść w nie psa :))

Jednego dnia ustawiliśmy strefy.... no i zrobiliśmy sobie tajne zawody toss&fetch! Każdy wchodził po kolei jak na zawodach i mógł oddać co najmniej 7 rzutów. 9 psiaków przed nami... stres rośnie, tym bardziej, że była nawet widownia, a punkty były liczone jak na prawdziwych zawodach! Również tutaj chciałam zrobić tossa na piłkę. Przychodzi nasza kolej idę, a tu słyszę "rób na dysk! weź dysk!" trochę zmieszana jednak zabrałam dysk i wiecie co? nie pożałowałam ani chwili! Pies się mega skupia, obiega, pruje do przodu i.... złapany! wraca, fajne tempo, aport na 6+ pod rączki! Drugi rzut, pies skupiony, obiega, pruje do przodu i.... złapany! wraca, fajne tempo, aport na 6+ pod rączki! No i tak właściwie wszystkie rzuty się odbyły :D Wszystko złapane! Nawet jedną kosiarkę pięknie przechwyciła, a już myślałam, że się z nią minie! Ah muszę zacząć bardziej wierzyć w moje małe dziecko! ♥
Tak się skończyło, że po naszym starcie ulokowałyśmy się na 2 miejsce!! :D
Po nas było jeszcze... kilka Włóczników i gromadka Tru Story, więc pewne coś tam spadłyśmy, ale jednak bardzo jestem zadowolona! Te "zawody" zadecydowały również, że przemyślę raz jeszcze start w dogdartbee w stolicy... i chyba jestem już pewna decyzji :D


 W ostatni dzień mieliśmy już tylko 1 trening. Stwierdziłam, że zrobimy coś ładnego, mało wymagającego. Postanowiłam przedstawić nasze problemy, które oczywiście nie pokazały się na majówce, z wyjątkiem jednego. Szczeniak szybko załapał, że gdy mamy dysk będzie trzeba ludzia obiegać i pruć do przodu, przez to nie dość, że znikła chęć szarpania się dyskiem (no dobra już częściej jest, ale jednak) to Młoda naschizowała się na obieganie i robiła to od razu po oddaniu dysku. Ćwiczyłyśmy z Paulą, doradziła nam, żeby wyrobić sobie komendę "stop", która od razu po jej wypowiedzeniu ma działać na psa jak zamrażacz, ma stać jak wryty w ziemie i czekać na komendę zwalniającą. Przy okazji przyda nam się później do np. nauki valutów. Zadanie było proste, tak się wydawało, ale już po chwili JA ogarnęłam. Momo biegnie po rollera przynosi oddaje do ręki i jest "STOP!" iii "ok! suuuper" i rzut za psa, trzeba to zrobić szybko, żeby pies nie zdążył się ruszyć/obiec nas.

Notatki zapisuję sobie takie, w skrócie:
- pewność siebie i pewność chwytu, prędkości do dysku (łączy się z pewnością w dużym stopniu)
- słuchanie mnie a nie działanie na pamięć (obieg, stop)
- przechwytywanie - pewne i zdecydowane i radosne - dysku z ręki na komendę (catch)
- urozmaicanie sesji, moje emocje to też różne zadania psa, a nie tylko "idę porzucać"
- OBUDZIĆ W SOBIE DEMONA, a nie być martwym smerfem :P

tAAAk pląsała!
Ogólnie wrażenie po całej majówce jest bardzo fajne. Zostawała w klatce, nie piszczała, a bynajmniej nie przy mnie, z pieseczkami się dogadywała, pracowała z obcymi i robiła również z nimi cuudny aport! Organizacja na medal, super atmosfera, wieczorne granie w mafie i siedzenie do 2:30 nad ranem, położenie się spać o 4 po kąpieli i pobudka o 6 na wysikanie psa :D Fajnie było fajnie! Rozgrzewki również bardzo owocne, w głowie mam nadal wszystkie rzuty, no i wiem jak nad nimi pracować! Toss mi się bardzo podobał, inne rzuty również, elementy freestyle typu valuty pod okiem Pauli (w końcu wiem co robię źle!) poranne bieganie w mżawce ♥ no i smutny powrót do domu :/


Prócz rzeczy z frizbi mamy parę spraw do przepracowania. Po pierwsze co już bardzo mnie wkurza, zazdrość... o jedzenie i zabawki, do obcych psów.. jakoś Molly do Fun nie okazuje zazdrości (Czarna też nie) ale do innych psów musi pokazać ząbki, złapać powietrze.. mega wkurzające. No chyba, że się z kimś bawi a ja coś jem to zazdrości nie ma. Trzeba nad tym popracować oj trzeba!

Żeby nie było tak smutno czas na mega pozytywy, które sprawiła mi Czarnaaa! Wielka poprawa w stosunkach z psami! Gdy odwiedzili nas Dragon z Liczi, warczenie było tylko na smyczy i był to raz? ew dwa i na tym koniec, poza smyczą terier radośnie biegał i bawił się! to najważniejsze dla mnie! ♥
Poza tym jej kondycja się bardzo poprawiła, mimo spacerów na których biega, mimo kilku zabaw frisbee gdzie pozwoliłyśmy sobie poszaleć nie zakulała ani razu i ewidentnie ją nic nie bolało! Same powody do radości!

Czarnej łapki zdrowieją za to moje kolana i kostki coraz częściej się odzywają.. w gruncie rzeczy nie powinnam w ogóle biegać, według lekarza, tak jak biegam dotychczas, no ale nie mogę sobie odpuścić!

wieczorne rzuty w zachodzącym słońcu !! ♥

A no i jeszcze jedno! Molly oprócz genialnej poprawy z aportem zaczęła spokojnie przesypiać całe noce.. poza klatką! Bardzo trudno było mi do tego dojść, ale w końcu osiągnęłam to co chciałam!
Wiosenne zakupy w trakcie, szykują się notki i recenzje! Do napisania!

5 komentarzy:

  1. "Wszyscy" zaliczyli w majówkę jakieś seminarium, warsztaty, trening etc., a my nie :c Chociaż w niedzielę mamy trening obi :D Ale za to relaksiłyśmy się... a sama zobacz gdzie :) http://niedoskonaly.blogspot.com/2015/05/z-psem-na-majowke.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje postępów! Ja w koncu musze dopracować nasz aport z chudym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdrościmy tak bardzo frisbującego bordziałka! :D Uwielbiam wszelkie seminaria ,a te latające już w szczególności ,szkoda ,że moje dziecię nie pała miłością do dekielków .
    Pozdrawiam!
    http://beaglowate.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Valerie, wszyscy majówkę gdzieś zaliczyli z wypadem nad wodę, treningi, warsztaty, seminaria a my się nieco rozleniwiliśmy, ale można powiedzieć że dosyć aktywnie. Było dużo spacerków, ale i dużo wolnego czasu na zregenerowanie sił i psychiki.

    Pozdrawiamy Wiktoria&Fado
    http://fado-labrador-retriever-biszkoptowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. My co prawda spędziliśmy majówkę w domu, ale aktywnie i ciekawie! W przyszłym roku moze wyjedziemy na jakieś semi :)
    MY BLOG

    OdpowiedzUsuń