Z końcem wakacji, zaczęła się szkoła czyli powrót do regularnej nauki, mniej czasu i kolejne obowiązki. Później zima, czyli zmrok po 16 i ochłodzenie. I jak żyć? :P przyznam bez bicia, że szczeniak się zapuścił i to bardzo, ale chyba widzę w tym drobne plusy.
Po Warszawie trochę opadła ochota na frizbiacze, ale wciąż ćwiczyłyśmy, bo wiedziałam, że jesień to ostatnie możliwe chwile na poważniejsze treningi. Udało nam się zrobić jeden naprawdę fajny trening i kilka nic nie wznoszących do naszego życia, tak tylko chyba aby zabić nudę. Generalnie przez jakiś czas miałam rozkminę czy może nie robię już tych treningów z "obowiązku", mam pieska, spacerki jej nie wystarczają to trza raz na tydzień wyciągnąć te delke i coś porobić. Jednakże ciesze się, że w miarę szybko się obudziłam i zaczęłyśmy robić więcej na radochę i spontanie, no i jest fajniej :))
Obecnie skubiemy sobie drobne elementy, które możecie zobaczyć na filmikach wyżej; a na wiosne mam w planie wpleść je w sekwencje i zacząć coś ćwiczyć pod freestyle (może jeszcze na '17 się zapiszemy?) Oprócz tego zimę przeznaczam na kondycje i mięśnie, planowanie treningowego schematu i nadal polepszanie relacji. Molce wciąż przydałoby się zwiększyć pewność siebie i najaranie na dyski, choć czuje, że jest o wiele lepiej niż w wakacje ;)
fot. Ewelina Pęchorzewska, Sala Treningowa
W pewne listopadowe popołudnie wybrałam się na seminarium "Rozgrzewka, cool down, schematy przed&postartowe - wykład z Paulą Gumińską", w nowo otwartej Sali Treningowej w Poznaniu, super sprawa! Kolejna masa zdobytej wiedzy, nowe pomysły i energia. Poza tym jak co dzień:)
Stało się! Jesteśmy po swoim debiucie!
W pierwszy weekend września miały miejsce ostatnie zawody z serii Latających psów 2016 w Warszawie, no i jak mogło nas zabraknąć? :))) Pomimo wielu przeciwności losu, wpierw straciliśmy nocleg, potem auto, wszystko udało się odzyskać i w końcu dotarliśmy na miejsce.
W sobotę od rana czekał na nas dogdiving, freestyle, a na końcu throwngo. Emocje sięgały zenitu i jak przy basenie to była czysta zabawa, tak o free nie mogę powiedzieć. Podest dla Molki okazał się nie straszny i za pierwszą próbą udało się wywalczyć nieśmiały skok, który jeszcze nie dawał nam kwalifikacji, ale już na kolejnym poleciała! Dotarłyśmy do półfinału 15 najlepiej skaczących psów, który odbywał się w niedziele. Energia naładowana i działamy. Merle poprawiło swój sobotni skok z 6,20 na 6,35 i tym sposobem ulokowałyśmy się na 9 miejscu na 34 psów! :) DG zdecydowanie do nas przemówił, to jest to co sprawia Molly najwięcej radości i choć nie znalazłyśmy się na podium jestem strasznie zadowolona i dumna z jej walki ♥ Poczułyśmy flow i wiem, że będziemy wracać do tej konkurencji!
piękne zdjęcie od Beaty Patrzałek ♥
Zaraz po wodnych pląsach czekał na nas freestyle. Jeśli chodzi o sobotę to nie pokazałyśmy się od najlepszej strony. Mój stres strasznie przełożył się na Molly, co Ania Radomska która oceniała psa zaznaczyła na karcie ocen, dało to moment rozproszenia i nieudane próby legvaulta i backvaulta. Ostatecznie wyszłyśmy z sytuacji i tak jak numerek startu 8 zostałyśmy w środku stawki :P O wiele lepiej poszło nam w niedziele. Wiedziałam już z czym to się je i mogłyśmy popłynąć. Inne rozpoczęcie, więcej zabawy, wszystko na luzie zaowocowało pięknym, a co najważniejsze poprawionym freestylem! Za to jestem ogromnie dumna z młodej jak i z siebie. Jest jeszcze wiele do podciągnięcia, ale jak na debiut jestem ogromnie zadowolona :))
Wchodzę, szaleje, rozkładam się, WIDZĘ po Moi, że to dziś, że to ten czas, że jest ze mną i będzie świetnie :D daje znak, ostatni wzrok na psa i widzę w jej oczach iskierki, aż poczułam od niej motywacje! Początek free zaczęłyśmy złapanym butterfly'jem, to był widok dla moich oczu! Potem udana reszta multipli, piękny vault od klaty i overhand. Następnie nasz ulubiony over, na których się nieco zawiodłam, rzuty były spoko, a mamy dwa niezłapane w oba dni. Cztery strony świata, które nam się udały i dogkecz.(ciesze się, że sędziom się spodobał to zdecydowanie nasza ulubiona figura)
Po niedzielnych zmaganiach wskoczyłyśmy na 6 miejsce na 15 psów, debiut udany! ♥
W sobotę popołudniu czekała na nas jeszcze jedna konkurencja - throwngo, no było śmiesznie. Moje poczucie po free nie było najlepsze więc po wejściu na pole mózg wyparował :P nie dość, że zgubiłam moich sędziów, którymi była Agnieszka z Paulą więc jak to?! to zrobiłam piękny fallstart, za którego zostałam potem rozliczona, kto był ten wie jakie komentarze padły od Agnieszki :P trochę śmieszków, rzuty spieprzone, ale za Moi jestem dumna! ładny i w miarę szybki aporcik do rąk, a łapalność bomba, wyratowała moje krzywizny, ale ost najładniejszego odbiła, co zrobić ta suka jest stworzona do ratowania wszelkich sytuacji :P tym sposobem zdobyłyśmy skromne 20 pkt. i 50/77 miejsce, mogło być lepiej, ale ciesze się, że wspólnie się tam bawiłyśmy!
Teraz czas stop i czekamy na następny rok i następne wyzwania!
Kolejny rok zleciał nam jak... Urodzinki Moi spędziła niestety samotnie, gdy ja smażyłam się w nadmorskim słońcu :P ale słyszałam, że nie narzekała. Trafiła mi się w dość śmiesznym momencie, zupełnie niespodziewana i nie planowana, ale jednak taka jaką bym chciała. Żyjemy sobie ciekawie, ciągle odkrywając swoje nowe możliwości i pokonując przeszkody jakie los sypie nam pod nogi. Przez 22 miesiące pracy jaką obie włożyłyśmy,aby to wspólne życie jakoś wyglądało, myślę, że zrobiłyśmy wiele. Przez ost. pół roku na pewno wiele się zmieniło. Wyszłyśmy na prosto w wielu codziennych sprawach, teraz każdy spacer to dla nas przyjemność, a jakakolwiek inna ludzka czynność nie wyklucza psa. Ponieważ jestem zdania, że z naszymi pieskami po pierwsze się żyje, po drugie trenuje olewam z lekka niedoskonałości w naszym sporcie jakim jest dogfrisbee, choć i w nim wiele się poprawiło. Bywały momenty, że z treningów wracałam sfrustrowana - i to często sama z siebie, a teraz mogę o tym zapomnieć, może oby dwie do tego dorosłyśmy? Fizycznie merle na pewno udowodniło, że stać ją na więcej. Z móżdżku zawsze byłam zadowolona, podobało mi się to, że od czasu gdy zaczęłyśmy trenować potrafiła się skupić, myśleć, a nigdy nie leciała "na pałę". Zrobiłyśmy kolejny duży krok w przód i widać, że nasze frizbowanie nie jest już dziecinną zabawą, tylko coś z tego będzie i obie się do tego przykładamy jak należy. Poza tym no co, jestem strasznie dumna z tej suczki, i gdy tylko myślę jak się zmieniła to mam banana na twarzy z radości!
Szybkimi krokami nadchodził Up Dog Sopot, niestety wiem już coś o tym jak los lubi mieszać plany i przyszło nam nie wyruszyć znów nad polskie morze, no ale może to nie sezon dla nas.
W ostatni weekend lipca zostałyśmy zaproszone na poznańskie warsztaty frizbowe do Pauli Gumińskiej i Agnieszki Guby. To było zdecydowanie bardzo ciężkie seminarium dla mnie. Mimo świetnej atmosfery (jak zwykle zresztą:D) i bardzo owocnej pracy z Molką ja kończąc warsztaty wyglądałam jak po poligonie, pozdzierane kolana i łokcie, a na dodatek kilka pięknych rys na szyi niczym po próbie samobójczej :P A wszystko za sprawą vaultów od brzucha/klaty, które swoją drogą są mega widowiskowe i bardzo mi się spodobały, dlatego powtarzam sobie, że do odważnych świat należy i lecimy z tym koksem! Przerobiłyśmy jeszcze rundkę frizgility, chociaż rozmyśliłam się co do tej konkurencji (może kiedyś), overa z wyobraźnią i tapy od pleców. Zyskałam kolejne cenne informacje i popełniłam nowe notatki mocy.
fotki dzięki uprzejmości Natalii! :))
Wróciłyśmy do domu i nastała szybka akcja, pakowanie ciuchów, ost. zakupy, pies spać, ogarnianie się i dalej w drogę, a gdzie? Czekała na nas annówka :D
Moim zdaniem to był nasz najlepszy obóz! Ja całe 5 dni byłam całkowicie wyluzowanym człowiekiem, czułam się tam jakby wszystko ze mnie spadło, kompletne zapomnienie rzeczywistości.Atmosfera panująca nie do opisania, wieczorkiem graliśmy w mafię i wiele umysłowych (tak banalnych) gier typu "czy tak wygląda księżyc?" bardzo łatwo można się dowiedzieć o swojej głupocie :P poszliśmy także na discgolfa, nad jeziorko, na miasto, ogółem życie wymarzone, szkoda tylko, że trwało jedyne pięć dni. Z borderkiem także pracowało mi się świetnie, nie mam żadnego ale do powiedzenia!
fotki baj Amelia, dziękuję! :)
Ponieważ od majówki zostałam namawiana do sekwencji na tym obozie nastąpił ogromny przełom! Rozpoczęłyśmy dość nie pozornie, na karteczkach wypisałam wszystkie figury, które umiemy + jakieś sztuczki, wylosowałam swoją sekwencję i siup. Później druga i łączymy. W między czasie zmiana niektórych rzutów, lepsze pomysły na przejścia itd. a zadanie na nast. dzień brzmiało "teraz proszę się tych sekwencji nauczyć, a jutro zaprezentować z pieseczkiem" - mega mnie to zmotywowało :D
Kolejne solidne podstawy w sekwencjach i nowe informacje zaowocowały prawie całym freestyle, teraz tylko brakuje muzyki :D Wszystkich sekwencji opisywać nie będę, zostawię to w tajemnicy, ale już nieeedługo.
Ogółem było dużo tłumaczenia,na czym co polega i co jak zrobić dobrze - frizgility, throwngo i level'e w free,a takie wiadomości są niesamowicie potrzebne i to jeszcze od tak doświadczonych zawodniczek.
Któregoś dnia zrobiliśmy sobie treningowe zawody ThrownGo dla uczestników obozu, łącznie 11 osób. I tutaj muszę powiedzieć jak bardzo zadowolona jestem z tej suczki, bo popłynęłyśmy z falą! Szczerze podeszłam do tego bardzo na luzie, chodziło mi o ładny i szybki aport,dobrą łapalność i dostosowane do pogody moje rzuty, które miejsce zajmiemy miałam daleko poza umysłem.A co z tego wyszło? całe 85 pkt. w dwóch rundach i 1 miejsce! :))))) spełniłam wszystkie moje cele i mega podjarana zeszłam z pola. Będę dbać, aby tak było zawsze!
Na koniec obozu standardowo odbyły się zawody psio-ludzkie. Dwie konkurencje dla ludzi (5 floaterów do wora i throwngo) oraz dla psów (5 złapanych rzutów i time trial). Nie mogę być nie zadowolona, gdyż zajęłyśmy 2 miejsce!! :))) Z samej siebie jestem dumna - w worze wszystkie dyski wylądowały, a dystansówka poszła mi super mimo niewychodzących rzutów na rozgrzewce, jednak skupienie i determinacja zdziałają cuda. Co prawda mogłam szybciej podjąć decyzję o dłuższych rzutach, ale co tam, cieszę się, że wszystkie lądowały na środeczku i były bardzo ładne do złapania dla Moi, gdyby ze mną startowała. Przy pięciu rzutach zdecydowałam się na "multiple" w wersji trochę innej bo raz w prawo, raz w lewo. Uznałam, że nie popełnię tego samego błędu co na majówce i nie będę rzucać psu do pyska bo takie rzuty ją ewidentnie nie interesują i wręcz zniechęcają, no ok, kiedyś jeszcze do nich dojdziemy. Ostatniego rzutu miałam wrażenie, że nie wyciągnie, ale znów się okazało jakiego geniusza chowam w domu! Ostatecznie wszystkie złapane. Znów się trochę podłamałam na Time Trial, nigdy nie ogarniałam tej konkurencji, ale zawsze się staramy. Wydaje mi się, że rzuty były ok, chociaż drugiego nie złapała dlatego powtarzałyśmy i czasu trochę uciekło, wydaje mi się, że to kwestia pierwszego rzutu jako ścigacza, a drugiego trochę zawisającego, niestety nie byłam na tyle skupiona na moich rzutach, aby była w nich 100% powtarzalność; ale i tak było świetnie bo miała w miarę ładny aport i szybki powrót, pokłóciłabym się z nią jeszcze trochę o łuki przy zawracaniu do mnie, ale widziałam że szybko zanikały.
Znów z smutkiem na twarzy wróciłyśmy do domu, jednak za to z pięknymi wspomnieniami. Teraz odpoczywamy u znajomej i z niecierpliwością czekamy na nadchodzącą Warszawę :D
Już drugą majówkę spędziłyśmy na annówkowej trawce. Kolejne niezapomniane chwile, nowe umiejętności, masa wiedzy i radości z merle suczki :))
foteczki dzięki uprzejmości - Heart Charka
Przed takimi wyjazdami zawsze mam jakąś nutkę niepewności, tym bardziej, że ostatnio nam się nie powodziło. Ja ciągle zabiegana, szczeniak wiecznie czeka w pokoju, szybki spacer, czasem trening i koniec dnia. Stosunki do psów nam się skiepściły, a raczej byłam świadkiem kilku niepożądanych zachowań, więc stres przed obozem wzrósł. Mimo iż sumiennie, w miarę możliwości ćwiczyłam wszystko co mi się nie podobało i w sumie wychodziłyśmy na prosto, dużo si nie zmieniło. Nadal niestety nie wiem ile jeszcze razy będę się nabierać na jej grę :P
Czasem zastanawiam się czy ona roi sobie ze mnie żarty, czy po prostu taka już jest :p Pojechałyśmy świetnie się bawiłyśmy i jeszcze tyle zyskałyśmy. I o jakich ja zachowaniach mówiłam? że znudziło jej się frizbi? że nic ni może, nie umie? że pieseczki jej się zaczęły nie podobać? Czar prysł i wrócił piesek po majówce jak nowo narodzony, ja zresztą także :P
Zaczęłyśmy dużo nowych figur i rzekłabym że wkraczamy w ten bardziej poważny etap frizbowania, gdzie chcemy spróbować już swoich sił na jakiś zawodach, ale o tym zaaraz :D Pomęczyłyśmy backvaulty i nieznośne overy, zaczełyśmy robić coś w kierunku riversów, a z Agnieszką staramy się naprawić flipy.
W połowie maja odbyły się pierwsze zawody Latających psów w Poznaniu, na których nie było okazji nam się pojawić z powodu rozwalonej łapki (rozcięcie pod kostkom), więc grzecznie czekałyśmy na Wrocław :P Nowa formuła, nowe wyzwania i konkurencje dawały takiego kopa do roboty i niecierpliwości, że szkoda gadać gdy tuż przed 2 zawodami historia się powtórzyła. Chyba zacznę owijać tego psa folią bąbelkową miesiąc przed... w tym przypadku ostatni weekend maja przyszedł Molly spędzać samotnie, gdy pańcia wylegiwała się w wrocławskim parku. Teraz spinamy poślady i czekamy na podbicie polskiej Kalifornii! :D
Oh ile się działo! Kolejne 4 miechy przeleciały jak frisbee tuż przed spotkaniem z moją twarzą, a na blogu cisza! Kolejny rok, kolejne cele do realizowania, a dni i noce tylko mijają :)
Styczeń przeleciał nam bardzo aktywnie. Molly skończyła 18 miesięcy i weszła w okres "pełnoletności" który dla mnie oznaczał pełno nowych możliwości, z których nie ukrywam, że jarałam się jak głupia do sera :P Seminarium z Anetą Bocheńską w Poznaniu, na temat profilaktyki psa sportowego. Generalnie masa bardzo przydatnej wiedzy do wykorzystania w życiu zarówno "prywatnym" jak i tym sportowym. Ferie, wycieczki, masa zabawy, śniegu i fotek...a przy okazji odwiedziny u papisiów z True Story.
Luty przeznaczyłyśmy sobie na budowanie wspólnej kondycji i mięśni, wzmocnienie więzi i spalanie tłuszczyku po mroźnej zimie :P Poczyniłam dwa skromne filmiczki z naszych pierwszych, poważniejszych treningów bikejoring i mam szczerą nadzieję wrócić do tego!
Bywały momenty kompletnego luzu i siedzenia w chacie (nauka) więc merle się rozpuściło co można zauważyć na spacerach, ale jesteśmy już na właściwej drodze do naprawienia zła!
Uznałam także w końcu zimę za zdecydowanie moją porę roku. Wstając rano, gdy oślepia się blask śniegu, skrzącego się w promieniach słońca.Wdychając świeże, chłodne powietrze i unoszący się zapach niemożliwy do zapomnienia. Wieczorami chłodny wiaterek i piękny, pomarańczowy zachód słońca odbijający się na grubej warstwie puchu.Na noc szybko gasnące światło i latarki przecinające wszechobecną ciemność.W nocy natomiast podziwiać ogromne, świecące gwiazdy i ciemne chmury, które co moment zasłaniają księżyc. Tak to zdecydowanie moja bajka!
Wraz z nastawaniem wiosny obudziła się nasza chęć do frizbi, więc z "frisbee bez frisbee" w końcu mogłyśmy popłynąć z falą! Takie progresy jak od początku roku marzę aby pełnić ciągle. Ten roczek zdecydowanie będzie nosił jakąś nazwę związaną z pracą, osiągnięciem celu, wiary w nasz team i unoszenia się na tęczy szczęścia :P Byłam pewna, że im więcej trenując i spędzając czas wspólnie zaczniemy rozumieć się coraz lepiej, aż bez słów i razem będziemy gotów stanąć na szczycie swoich możliwości brnąc i brnąć do przodu :)))
W marcu pykły koleje miesiące, a mianowicie 20! Przełomowy moment, który dał mi najbardziej popalić i udowodnił jak wspaniałą mam w domu suczkę, którą za mało doceniam! Cudownie jest wiedzieć, że wszystko przed nami się otwiera, a Molki będzie dążyć tą drogą wraz ze mną dając z siebie wszystko!
Kwiecień to natomiast miesiąc Funny! 8 lat na karku to już nie tak mało, ale Czarne, genialne stworzenie dało mi nadzieję, że jeszcze gdzieś starej Fun w niej jest odbywając 2 króciutkie frizbi zabawy! O taak tego chyba jej brakowało :D
W końcu nastała wiosna, wszystko ładnie zakwitło, ptaszki śpiewają, dzień budzi się wcześniej więc korzystamy ile się da!!