8 lipca 2015

ODLOT!

Chwilkę po dcdc zaczęłyśmy wakacje w sposób najcudowniejszy w jaki można je zacząć! Czyli obozem w annówce z Paulą i Agnieszką! 5 dni frizbiaczy, zacnych pląsów, smażenia się na słońcu, spacerów na bosaka, wieczornego oglądania filmów, gry terenowej i grania w dixit... czego chcieć więcej? Zebrała się świetna, zmotywowana ekipa dzięki, której atmosfera była cudowna!

Obóz, który dotychczas najbardziej otworzył mi oczy, chyba bardziej otworzyć się ich nie da. Było dużo ważnych podstaw, nad aportem, emocjami ludzkimi, które są niezwykle ważne w każdym sporcie, nad kończeniem sesji, wygrywaniem, nad nagradzaniem, motywacją i masą innych rzeczy. Poza tym dużo teorii. Pod okiem Gubiszi i Szymona ćwiczyliśmy tossa.


Powiem szczerze, że mogłam sobie odpuścić 1,5 tygodnia (przed obozem) rzucania dysków, moja ręka była już tak zmęczona, że sama nie wierzyłam jakie brokuły rzucam :P Ale za to dobrałyśmy się z Suką bo ona nie widząc 3 tygodnie dysków miała momenty gdzie móżdżek jej wyparowywał i radośnie kicała po placu. W każdym razie... w pierwszy dzień miałyśmy to samo co na majówce czyli przedstawienie swojego psa. Starałam się pokazać w końcu naszego overa, ale Molly ni jak nie mogła go zrobić... więc sobie odpuściłam i pokazałam passinga pod nogą, nawet wyszło. Po południu rundka tossa, jeszcze bez stref. Moje rzuty.. godne pożałowania, merlakowi za to zaświeciła się tęcza w główce i zaczęła strajkować przy aporcie, nie wiedziałam w sumie czy się śmiać czy płakać bo momentami wyglądało to komicznie :P ale walczyłam i wywalczyłam w miarę udaną rundkę.

Wieczorem na obgadywaniu chciałam wytłumaczyć nieco jej zachowanie, ale Paula z Agą nie miały dla mnie złych wieści. Co było dla mnie pewne to to iż musiałyśmy przepracować tego overa raz jeszcze i w inny sposób.



Tak mijały nam kolejne dni. W sobotę mieliśmy trening psa, gdzie w cieniu zrobiliśmy sobie kącik psiego kokszenia. Przed treningiem słuchaliśmy jeszcze teorii na temat świadomości ciała, mięśni, techniki skoku i wszystkiego z tym związane. W sumie pomyślałam, że to idealna pora, aby pokazać nasz problem z wiewiórką. W lutym na seminarium już ją ćwiczyłyśmy, ale w domu Molly traciła równowagę i bardzo trudno było jej wykonać tą sztuczkę. Stwierdziłam, że to pewnie problem fizyczny dla niej, ma za małe mięśnie tyłu. I tak jak przypuszczałam, Paula to potwierdziła. Ale to nie tylko dla niej problem, ale u mnie ułożenie poprawnie ręki to też nie lada wyzwanie :P


Poza tym dowiedziałam się, że Łasica jest prawdziwym koksem. Dałam ją pomacać Pauli i Agnieszce i aż się cieszę, że jest idealna! Ani nie za chuda, ani nie za gruba moi rodzice po prostu przesadzają bo nie widzieli nigdy sportowego psa :P Ładnie się rozwinęła, tak bez większych ćwiczeń wyrobiły jej się mięśnie, sylwetka... no kurde ładne jest to moje szczenie :D Ma świetną koordynację ruchu co było widać przy niektórych pląsach. No i co najważniejsze myśli! tak myśli i dlatego jest prze genialnym papim!

Któregoś jeszcze dnia zrobiłyśmy sobie próbne zawody tossa, już z strefami i liczonymi punktami. Przed sobą trzeba stawiać własne cele i pobicie własnego rekordu niż kogoś. I tak też zrobiłyśmy. Przypomniałam sobie tossa z majówki... podobała mi się w nim łapalność, aport, skupienie psa i moje rzuty, ale zero motywacji, mocnego nagradzania, szybkiego aportu. Więc postawiłam sobie cele - duża motywacja, szyyybki aport pod rączki i super zakończenie sesji. Całą resztę dnia miałam banana na twarzy! Suczka wracała wielkim speedem, była mega zmotywowana i radosna, aporcik też miała świetny! Po piątym rzucie było szarpanko i na koniec dysk oczywiście wygrał pies, który potem cały spacer w lesie szcześliwie go niósł :D W efekcie zdobyłyśmy 4,5 pkt. co śmieszne bo znajomy szczeniaczek dopasował się do nas i zyskał dokładnie taką samą liczbę pkt. - szczeniaczki górą!


W końcu postanowiłam zrobić tego dogcath i kolejne powody do dumy! Dnia ostatniego mieliśmy najpierw koncert życzeń gdzie my przepracowałyśmy passinga. Po południu odbyły się zawody. Dwie konkurencje ludzkie - toss i rzucanie do "kwadratu", i dwie psie - time trial oraz 5 jakichkolwiek rzutów, złapanych.
Jeśli chodzi o mnie. Wszystko było na odwrót, zawsze dobrze się czułam z floaterem i dzięki treningów u Gumiszi i Gubiszi wychodził mi poprawnie, tak więc myślałam, że zdobędę te 5/5 pkt, ale tym razem to toss okazał się dobrym celem. Troszkę się załamałam po 4 dniach rzucania tossa bo na prawdę mi nie szło, ale wyszłam na start i rzucałam. Poleciało kilka kartofli, ale pies i tak by je wyratował. Na początku jeden, albo dwa rzuty na 2 strefę no a potem trójeczki, które prawie podchodziły pod czwóreczkę! Na rzucaniu do celu zdobyłam 3/5 pkt. i myślę, że to przemilczę :P


Przyszedł czas na psy. Już na początku pierwszej psiej konkurencji nieco się zgubiłam, pierwszy rzut poszedł w niebo, a potem już nie wiedziałam jak ten czas się liczy, więc po prostu rzucałam. Pamiętając poprzedni cel - szybki aport, motywacja - chciałam to samo zrobić, no ale coś nie pykło, ale i tak byłam zadowolona z torpedki. W drugiej konkurencji znów się dobrałyśmy, 3/5 złapanych. Zrobiłyśmy pierwsze w życiu pseudo cztery strony świata, które w sumie polegało na floaterach blisko człowieka, potem postanowiłam zrobić backhand'a no i tej decyzji pożałowałam. Suczka wyskoczyła w powietrze, prawie złapała, ale odbiła zębami i dysk poleciał na bok :P

Mimo wszystko i tak była najdzielniejszą Suką! Możliwe, że faktycznie nieco przesadzam, bo patrząc na wyniki tak źle być nie mogło. 5 miejsce na 11 (?) psów!! więc wow! Szczeniak daje radkę :D
Do domu wróciłyśmy z dyskiem wysokich lotów - suuper pamiątka!


Jeśli chodzi o sprawy mniej psie. Pogoda była straszna codziennie dochodziło do ponad 30 stopni, rzucanie i treningi w takim słońcu wcale nie były fajnym doświadczeniem :P Momo musiałam schładzać przy każdym wyjściu na dwór w annówkowym basenie, który pokochała i myślę, że gdyby nie treningi mogłaby tam przesiedzieć cały dzień. Ludzie za to korzystali z spryskiwaczy. A gdy czas pozwalał wybierałyśmy się nad jezioro.



Poranne rozgrzewki czyli to do czego mimo pozorów każdy chce wracać :D Nowe techniki rzutowe, sposób na tossa i ogrom kolejnej wiedzy w głowie! Obóz na pewno będę miło wspominać, aż szkoda, że tak szybko się skończył.

4 komentarze:

  1. Obóz był świetny, tak bardzo chciałabym tam wrócić <3. Liczę na to że się pojawimy za rok!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę, ja mam do annowki spoooro km, wiec dojechać tam troche słabo ;') mam nadzieje, że kiedyś tam wpadnę, bo z tego co opisujesz, była genialna zabawa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że obóz się udał! :D Gratuluję postępów i życzę jeszcze więcej sukcesów ;)

    OdpowiedzUsuń